Niepokoi się pan łabędź płynąc w Stawach Jana,
jest już późno, a nie wraca jego ukochana.
Miała tylko na godzinę iść na damskie plotki,
prawie północ już wybiła, lecz nie ma ślicznotki.
Schną przylepki, które dla niej dzisiaj zostawiłem,
schnie angielka, którą z trudem przed chwilą zdobyłem…
Wysycha na wiór żulik i pyszna chałeczka,
lecz cóż zrobić kiedy nie ma mego gołąbeczka.
Nagle wchodzi łabędzica cała uśmiechnięta.
„Gdzieś ty była? Przecież bułka cała już zeschnięta!”
Łabędzica się uśmiecha: „przepraszam ptaszyno,
ale wieczór taki piękny, że poszłam Pietryną”.