Gdy pan Hilary znalazł wreszcie okulary,
usiadł w starym fotelu i zaczęły się czary.
Za oknem kamienice przy ulicy Tuwima
tonęły w śniegu, była sroga zima.
Tymczasem Hilary poczuł promienie gorące,
stał na Piotrkowskiej, świeciło słońce.
Jak to się stało do końca nie wiedział,
jeszcze przed chwilą w swym domu siedział.
Na rozmyślania czasu szkoda było,
rozejrzał się wokoło, czy to mu się śniło?
Na ławce obok galant w kapeluszu siedział
i taką to historię ciekawie opowiedział:
„W młodości miałem tylko jedno marzenie,
by humorem przegonić wszystkie złe cienie.
Wymyśliłem bajkę niejedną, drogi przyjacielu,
zabawnych bohaterów było w nich wielu.
Był Grześ z dziurawą tytką i Grześ kłamczuszek,
zapominalski Słonik i Dyzio leniuszek,
Zosia Samosia w zielonej beretce,
no któż się oprze takiej kokietce?
Zastanawiasz się może skąd takie pomysły?
Przyglądałem się życiu, gdy w mej głowie rozbłysły.
Gdzieś na rynku słyszałem jak się kłócą warzywa,
przez Łódź codziennie jechała lokomotywa.
Tramwaj pełen słowików spieszących do żony,
ptasiego radia słuchałem w Helenowie urzeczony.
Wszyscy zdaje się lubili te moje bajeczki,
chichrali się przy nich młodzi i stare cioteczki.
Dzisiaj się czasy zmieniły mój drogi,
nikt nie dba o język, więc stał się ubogi.
W domach uczniowie lektur nie chcą czytać,
tylko z komputerem dzień kończyć i witać.
Wezwałem Cię więc tutaj mój Panie Hilary,
byś założył raz jeszcze swe służbowe okulary
i spojrzał przez nie na moje miasto ukochane,
aby było znów w literaturze zakochane”.
Pewien morał z tego wiersza prosto do Was płynie,
Tuwim chciał przekazać chłopakowi, dziewczynie:
mówcie pięknie po polsku i książki kupujcie,
prace dawnych poetów zawsze szanujcie.